foliarze, szarlatani i oświeceni wojownicy
Co jakiś czas pojawia się nowy „guru” ze swoim „sekretnym lekarstwem”, rzekomo ukrywanym przez Big Pharmę, bo przecież na zdrowych ludziach się nie zarabia. Do tego dochodzi podejrzliwość wobec lekarzy – „mają układ”, „kryją się nawzajem”, „nie chcą leczyć, tylko przepisywać leki”. Brzmi znajomo? I niestety – wielu ludzi w to wierzy. W tym momencie cali na biało wkraczają "oświeceni wojownicy nauki", którzy zamiast skupić się na masakrowaniu szarlatanów w pył, wolą jechać po tych, którzy dali się nabrać. Bo przecież „trzeba być totalnym idiotą, żeby w to wierzyć”, prawda? No.…polemizowałabym, bo problem jest o wiele bardziej skomplikowany.
Wiele osób nie ufa lekarzom, nie dlatego, że mają ochotę umrzeć na raka biorąc „lewoskrętną witaminę C” czy końskie dawki witaminy D3, ale dlatego, że mają za sobą lata złych doświadczeń w postaci błędnych diagnoz, ignorowania przez lekarzy objawów czy traktowania ich jak numerka w kolejce.
Zauważyłam też, że często osoby, które sięgają po pomoc szarlatanów, są po prostu zdesperowane. Nie potrafią pogodzić się z tym, że albo wszystko co można było zrobić z pomocą medycyny już zostało zrobione albo po prosty jest ona bezradna w przypadku ich problemu. Dotyczy to często osób chorych na raka czy też rodziców dzieci ze spektrum, którzy mieli w głowie wymarzony obraz dziecka. Czują się zawiedzeni, bezsilni i osamotnieni. W ich głowach pojawia się myśl: "Może jednak istnieje jakaś metoda? Może ci lekarze się mylą?". To wszystko sprawia, że ludzie zaczynają szukać alternatyw. A szarlatani tylko na to czekają.
Ale ci, którzy należą do grona „oświeconych wojowników nauki” zamiast mieć choć odrobinę refleksji, paradoksalnie (w moim odczuciu) sami pokazują w ten sposób brak zrozumienia zjawisk związanych z manipulacją (psychologia to też nauka). Tworzą fanpage’e szydzące z ludzi wierzących w pseudonaukę, trafiając głównie do swojej bańki by „przekonać przekonanych”. Bo przecież łatwiej „pobrechtać” sobie z „foliarzy” niż wypunktować oszusta czy zgłosić go do odpowiednich instytucji a jego ofiary przekonać argumentami. Ale to wymaga więcej czasu, energii, dowodów niż zrobienie mema. No super metoda edukacji, gratulacje. Na pewno ofiary pseudonauki dadzą się przekonać i nie będą wpadać w objęcia szarlatanów pogłębiając swoje okopy i jeszcze bardziej broniąc pseudonauki.
Zdaję sobie sprawę z tego, że memy i ironiczne posty mają lepszy zasięg niż rzetelna edukacja, ponieważ śmianie się z ludzi, którzy "zjedli kilogram sodu oczyszczonego na odporność", wzbudza reakcje (do czego Facebook i inne platformy „przykładają ręce”). Nie mniej, mnie to nie przekonuje. Nie przekonuje mnie łechtanie w ten sposób swojego ego. Żeby było jasne – nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych w jakiejkolwiek formie. Nie twierdzę, że lekarze są źli, a Big Pharma ukrywa cudowne leki. Zwracam jedynie uwagę na to, że chyba ta walka z teoriami spiskowymi idzie nie w tym kierunku, co należy.
W moim odczuciu, walka z pseudonauką powinna polegać na uderzaniu w oszustów, a nie w ludzi, którzy zostali oszukani. Na tym by rozmawiać z szacunkiem i chęcią zrozumienia pytając „Co Cię skłoniło do tego by uwierzyć temu szarlatanowi?”. Lub też na tym, by przedstawiać dowody naukowe w ciekawy i prosty sposób a nie (równie szarlatańskie) teksty „bo lekarze tak mówią”. Chcesz walczyć z pseudonauką? Zamiast mema, zrób krótkie Q&A o tym, dlaczego witamina C nie leczy raka. Wyjaśnij, jak działają manipulacje językowe szarlatanów. Przedstaw historię kogoś, kto się wyrwał z tej bańki. Wtedy realnie pomagasz, gdyż ludzie nie wierzą w pseudonaukę, bo mają taki kaprys. Zostali zmanipulowani przez sprytnych oszustów, którzy wykorzystują ich desperację, lęki i wątpliwości.
Jeśli celem jest realne zwalczanie pseudonauki, to warto się zastanowić, czy metody stosowane przez nas bardziej pomagają, czy tylko umacniają podziały. Bo jeśli „walka z foliarzami” sprowadza się do nabijania się z nich w memach, to może wcale nie chodzi o naukę, tylko o własne ego i lajki pod kolejnym szyderczym postem?
Komentarze
Prześlij komentarz